Beskidzka wycieczka
W upalne dni nasze husky najchętniej by spały, ale jest jeszcze jedna opcja – GÓRY!
W niedzielę 4 lipca 2021, zamiast wolo-spaceru, jedna z naszych podopiecznych załapała się na wypad w góry. Towarzyszyły nam prawie same adopsiaki – okowilkowi panowie: Meru i Yasper oraz adoptowane z tego samego schroniska: Chili i Falko. Oprócz tego księżniczka Kenya i jej przybrana siostra Shinu. Daisy jechała samochodem w swoją pierwszą turystyczną podróż poza schronisko i była dość zestresowana.

Wystarczyło jednak kilkukrotnie pokazać jej, że w bagażniku dzieją się fajne rzeczy – przecież tam mieszkają smaczki – i już sama ochoczo wskakiwała do samochodu.

Trasę zaczęliśmy na leśnym parkingu w Rycerce Dolnej.
Stąd zielonym szlakiem ruszyliśmy do góry. Z początku nieśmiała Daisy, powoli zaczęła otwierać się na stado psiaków. Dyskretnie obwąchiwała po kolei psiaki i kiedy już wszystkich poznała, ogon ruszył w podróż ku niebu dodając jej pewności siebie. Po dotarciu na Przysłop Potócki odbiliśmy niebieskim szlakiem w lewo. Tam rozpościerała się przed nami piękna łąka.
Nie było jednak czasu na leżakowanie! W pocie czoła, ciesząc się z towarzystwa aż 7 psów, ruszyliśmy na Bendoszkę!
Jak odpoczywać – to tylko w pięknych okolicznościach przyrody!
Wspięliśmy się ponad 460 metrów do góry! Po takim wysiłku w słońcu należał się odpoczynek. Na miejsce biwakowania wybraliśmy punkt widokowy na Małą Fatrę. Panorama gór z widocznym krzyżem na Bendoszce Wielkiej zapierała dech w piersiach. Nawet psy – mimo, że nie mają tak dobrze wykształconego wzroku jak my i nie mogły docenić widoków – były szczęśliwe i skore do zabawy.
Po uzupełnieniu akumulatorów, ruszyliśmy na szczyt Bendoszki.
Znajduje się tu hala, na której wypasane są owce. W tym czasie owiec brakło, ale zostawiły po sobie brązowe pychotki dla psów (o nieee!). Ze szczytu pognaliśmy w dół niebieskim szlakiem przez Przegibek do styku z czerwonym, gdzie odbiliśmy w lewo. Daisy tuptała radośnie. Falko sprawdzał czy stan stada się zgadza. Yasper i Meru to już doświadczeni dogtrekkerzy i parli na przód jak parowozy. Chili i Shinu miały w głowie zabawę, co próbowały uskuteczniać gdy tylko zjawiła się ku temu okazja. Kenya – jako seniorka tego rodu, szła swoim tempem, dzielnie przemierzając kolejne kilometry, pokonując leżące zwalone pnie drzew i górskie źródełka.

W drodze na Wielką Rycerzową (1226 m.n.p.m.)
Może i psy ze schroniska mają smutną przeszłość, ale sam pobyt w schronisku nie musi być tak stresujący i smutny. Daisy korzystała z każdej sekundy poza schroniskowym wybiegiem (mieszka na wybiegu – TOZ Fauna dba o psy jak nikt i Daisy ma boks VIP = ma na nim kolegów, z którymi może biegać i się wygłupiać, więc nie ma co narzekać, ale jednak najlepsze dla psiego nosa to podmuch górskiego wiatru).
Po wdrapaniu się na Wielką Rycerzową rozpoczęły się rozmowy na temat pyszności, które zjemy, gdy już dotrzemy do schroniska. Dla wegetarian mam dobrą wiadomość – w Bacówce na Rycerzowej można podjeść też wegetariańskie dania. Na miejscu rozłożyliśmy się przy stoliku na zewnątrz, psy były wysoce zainteresowane pysznościami. Oczywiście dostały też swoją dolę.
Z pełnymi brzuchami, nawodnieni, czerwonym szlakiem ruszyliśmy na Małą Rycerzową (1207 m.n.p.m).
Tu też czekała nas wspinaczka, na szczęście kochane psiaki bardzo nam pomogły w dostaniu się na szczyt. Dalej, kontynuując szlakiem czerwonym dotarliśmy aż do Mladej Hory – pięknej małej osady o niesamowitym klimacie. Dookoła piękne dziewicze łąki. Domostwa z mocą ogrodowych kwiatów i zwierzyną gospodarską. Wokół cisza, spokój. Niebo przyozdobione białymi obłokami i przyjemne słońce. Czego chcieć więcej?

Ostatnie zejście to szlak niebieski do Joneczkowych Rycerek.
Dużo osób zazdrościło nam psiaków na podejściach. Zdarzały się nawet opinie, że mamy łatwiej! Ha! Przy zejściach nie jest tak łatwo. Kolana zgrzytają, gdy psy napierają w dół na amortyzowanych smyczach. Mięśnie naciągają się, to znów kurczą, a głowa myśli o silnych psich łapach (aż czterech!) i sile grawitacji, która tak mocno oddziałuje na pluszowe organizmy.
Po dotarciu do zbawiennego asfaltu zielonym szlakiem pociągnęliśmy ostatnią prostą do auta. Szybka kąpiel w rzeczce Rycerce, napojenie psiaków i … hmm… to koniec naszej przygody!
Dobre psie spanko w aucie i powrót do psijaciół ze schroniskowego wybiegu. Było super, czekamy na więcej, a Daisy polecamy z całego serca do aktywnego domu!