Los splata ze sobą linie życia totalnie rożnych ludzi i tworzy coś dobrego.
Przypadkowe spotkanie w górach – tak zaczęła się przygoda Patrycji z OW!


Rok temu, gdzieś na szlaku między Magurką, a Żarem spotkaliśmy Szamana – pięknego, dostojnego, niebieskookiego mieszańca husky i bordera, który zapalił we mnie pewną psią iskierkę. Nie wiem, czy to ten magiczny szamanowy wzrok, czy duchy lasu, w każdym razie – równy rok temu postanowiłam zostać psim wolontariuszem.
Na końcu smyczy szli sympatyczni ludzie ze Stowarzyszenia OKIEM WILKA. Poopowiadali o Szamanie, o Stowarzyszeniu, zanotowałam w telefonie nazwę, żeby potem poczytać co robią i jak można ich wesprzeć. Prawie całą drogę myślałam o tym, co się właśnie wydarzyło. Nie mieściło mi się w głowie, że tak niesamowity pies trafił do schronu i czeka na najlepszy dom pod słońcem. Ale za to ma też wolontariuszy, którzy zabierają go na wycieczki i pracują nad Jego psyche. Miałam w głowie tysiąc pytań i żadnych odpowiedzi. I koniecznie chciałam je znaleźć.

Tak trafiłam z Tynką na pierwszy spacer z OkiemWilkową ekipą – psimi Czarodziejami i Wróżkami, lekarzami psich dusz.
Stowarzyszenie ma pod swoją opieką głównie psy w typie ras północnych. Po przejściach, zagubione, a do tego, jak na północniaki przystało – bardzo niezależne i czasem zupełnie nie zsocjalizowane. Trafiają do schroniska z różnych przyczyn. Zadaniem wolontariuszy jest pokazać im, że żyć z człowiekiem, z innym psem (a nawet i kotem), w innym otoczeniu, może być fajne. Drugie ważne zadanie – to znalezienie Psiakom najlepszych domów pod słońcem. Wolontariusze wkładają w to całe swoje serducho i ogrom energii. Bo przecież działalność Stowarzyszenia nie sprowadza się tylko do niedzielnych spacerów. To także szkolenia dla psów, wizyty u weterynarzy, kontrolne badania, pilnowanie psiej diety, prowadzenie profili w social mediach, organizowanie dogtrekkinów, wycieczek, wizyt adopcyjnych i wiele innych czynności.

Po roku od wspomnianej wycieczki, setkach kilometrów spędzonych na spacerach z psami, mnóstwie przygód, momentów radosnych i smutnych, nadal nie znalazłam odpowiedzi na wiele pytań. Szczególnie na to, dlaczego te wspaniałe stworzenia trafiają do schronu. Ale też wielu rzeczy się nauczyłam.
Jedną z najważniejszych jest pokora w stosunku do swojej wiedzy i niewiedzy na temat Zwierząt.
Drugą – cierpliwość.
Trzecią – radzenie sobie z całą gamą psich (i swoich własnych) emocji.
Poznałam też wspaniałych ludzi, którzy każdą wolną chwilę poświęcają na to, żeby Czworonożnych Przyjaciół wychować i przywrócić im wiarę w ludzi. Od tych ludzi każdego dnia się uczę, uczę się też od Psów, bo to one są tutaj bohaterami.

Zazwyczaj świętowałam Dzień Kota, teraz świętuję także Dzień Psa. Robię to z ogromną czułością i wdzięcznością, choć jest on u nas codziennie. Podobnie jak Dzień Dziecka i jeszcze kilka innych dni. Pies stał się dla mnie synonimem najlepszego Przyjaciela. Nie takiego, który robi siad na zawołanie. Ale tego, który w relacji szanuje wolność i potrafi dawać wsparcie, idąc obok. Przyjaciela, który porwie do zabawy i sprawi, że będziemy hasać po łąkach, jak małe szczyle. Który czasem się z nami pokłóci, żeby pokazać swoje granice. Istoty, która przytuli się, gdy czuje niepewność. A wreszcie, która uzmysłowi nam, czym powinno być człowieczeństwo. Mam nadzieję, że kiedyś życie pozwoli mi, by móc na co dzień przebywać z tak szanownym przyjacielem lub Przyjaciółką.
Życzę psiakom dobrych ludzi i pustych schronisk.
Patrycja