Szaman zaklina Beskidzkie szlaki
Dziś Szaman miał dzień pełen wrażeń!
Był 26 lipca 2020. Zaczęło się wcześnie, bo punkt 7 rano. Został zapakowany do samochodu i pojechał w długą. Jak wiadomo, Szaman słynie z wzorowego zachowania w aucie. Więc nikogo nie zaskoczyło, że grzecznie ułożył się w kłębuszek na tylnym siedzeniu rozkoszując się podróżą. Wstawał jedynie by podziwiać widoki. Szaman to urodzony globtroter turysta. Z wielkim zainteresowaniem oglądał świat za oknem tak jakby wiedział już, że to będzie dobry dzień.
Podróż trwała dość długo, bo aż 1,5 h – po tym czasie dojechaliśmy do Czernichowa.
Stąd ruszyliśmy na górską wędrówkę robiąc pętlę na Czupel przez Rogacz. Wracaliśmy Przysłopem i Gronikiem. W drodze towarzyszyła mu wolontariuszka Okiem Wilka i dwóch nieznanych mu wcześniej „człowieków”. Nie miał żadnego problemu, by się z nimi zaprzyjaźnić. Trasa nie była długa, choć podejścia z początku dość ostre. Słońce nie odpuszczało, mimo to Szaman szedł wzorowo przy nodze, choć żaden kamyk nie mógł zostać przez niego ominięty. Każdy krzaczek musiał zostać obwąchany. Rozanielonym pyszczkiem pokazywał radość jakby chciał wykrzyczeć „tu mnie jeszcze nie było, ale teraz już jestem!” 😄Pod górę – ku naszemu rozczarowaniu – ciągnąć nie chciał.
Trudno się jednak dziwić, słonko piekło, a wokół tyle ciekawych spraw do wybadania. Na szlaku wzbudzał prawdziwą furorę. Turystów nie spotkaliśmy wielu, ale prawie każdy zachwycał się urodą tego wspaniałego psiaka. Szaman zresztą wylewnie witał każdego, kto chciał do niego podejść. Był życzliwy wszystkim napotkanym górołazom. Minął też kilka psów, z którymi wzorowo się witał nie wszczynając żadnych konfliktów (raz jedynie zazdrośnie szczeknął, gdy towarzysząca mu wolontariuszka przywitała się z innym psiakiem na szlaku 😄 )
Na postoju przyszedł czas na wygłupy i zabawy.
Szaman ganiał za patykiem, obszukiwał trawę w poszukiwaniu pokruszonych smaczków, łapał w locie piłeczkę, biegał jak uskrzydlony. Puszczony na długiej lince, chętnie korzystał ze swobody, jednak przywołany wracał natychmiast bez buntów i grymasów. Dał się pokazać od jak najlepszej strony, widać było, że czuł się bardzo dobrze w tej nowej dla niego scenerii. Dał nam również do zrozumienia, że towarzyszący mu w wyprawie Wiktor skradł jego psie serce i w drogę powrotną ruszył już prowadzony przez niego. Pomimo stromych i dość trudnych zejść, Szaman pięknie współpracował. Chciał ciągnąć w dół, jednak reagował wzorowo, gdy widział, że idzie za szybko – zwalniał wówczas i szedł grzecznie przy nodze, byle tylko nie wywrócić człowieka z drugiej strony smyczy.
Wracając, spotkaliśmy większą grupę turystów, wśród których były również dzieci.
Z dużą ostrożnością obserwowaliśmy zachowanie Szamana, który… Wyłożył się przed tymi (obcymi sobie!) osobami na plecy domagając się pieszczot po brzuszku! Nie przestawał nas zaskakiwać, wyszedł z niego kompletny pieszczoch przymilak – i to nie tylko wobec znanych mu dobrze wolontariuszy. Skradł więc dzisiaj porządną ilość ludzkich (w tym dziecięcych) serc. Pod koniec wędrówki mijaliśmy kilka domostw, gdzie w ogrodach przebywały psy. Niektóre z nich porządnie Szamana obszczekały, ale on obojętny na ich zaczepki szedł przed siebie niczym zaklęty nie racząc ich nawet spojrzeniem. Gdy już pozbieraliśmy nasze szczęki ze ścieżki, ruszyliśmy w kierunku samochodu. Szaman był wyraźnie zmęczony wędrówką, ale też bardzo zadowolony. W jego psim serduszku buzowało mnóstwo emocji – całą drogę powrotną analizował zmieniający się za oknem krajobraz i ani na sekundę nie zasnął, choć powieki miał wyraźnie ciężkie.
Powrót do schroniska to zawsze najtrudniejszy element tego rodzaju wycieczek.
Szaman wtulił się z nogę Wiktora (z którym już na dobre zdążył się zakumać) i naprawdę nie miał ochoty wracać do swojego boksu. Po krótkich namowach jednak przypomniało mu się, że jest zmęczony, a w boksie będzie miał szansę trochę odpocząć. Pożegnał się więc z nami wylewnie i pobiegł przed siebie rozmyślając, czy może jutro też zdarzy się jakaś wyjątkowa przygoda…